Z początkiem stycznia 2023 roku, jako efekt kapitałowej sukcesji zewnętrznej w Wessly sp. z o.o., nastąpiło połączenie ze spółką Moore Polska Audyt sp. z o.o.
Za chwilę nastąpi przekierowanie na stronę Moore Polska. Jeżeli nie chcesz czekać kliknij TUTAJ.
WIESłAW ROZMYSłOWICZ
Każdy z nas w swoim otoczeniu może znaleźć osoby, które po uczciwej kilkudziesięcioletniej pracy, zamiast na starość żyć godnie, borykają się z najbardziej podstawowym problemem, jakim jest zdolność zabezpieczenia środków do życia. Oto krótka historia jednej z takich osób.
Przepracowała 50 lat. Wszystko zostało potwierdzone odpowiednimi dokumentami, które złożyła w ZUS. Dzisiaj ma brutto 803 zł emerytury, a po potrąceniu podatku zostaje 678 zł. Mąż jest po wylewie, od lat sparaliżowany. Emerytur niestety nie wystarcza na utrzymanie mieszkania, lekarstwa, opłaty dla pielęgniarek podczas ciągłych pobytów męża w szpitalu i na zwykłe bardzo skromne życie. Aby móc utrzymać się przy życiu, musi nadal pracować. Przez dziesięć godzin biega więc po barku kawowym, zmywa naczynia i sprząta. Nie może walczyć o podwyżkę, bo jest emerytką i jeśli przekroczy określony próg wynagrodzenia, zabiorą jej emeryturę.
Wymiar społeczny tego zjawiska, mimo iż jest ono wyjątkowo żenujące, ma swe źródła nie tylko w kondycji ekonomicznej państwa jako organizacji gospodarczej. Jedną z najistotniejszych przyczyn świadomego zubożania tej części społeczeństwa, która weszła w jesień życia, jest instrumentalne traktowanie należnych jej praw.
Zabezpieczenie naszym rodzicom i dziadkom emerytur i rent dających podstawy godnego życia, z uwagi na sytuację ekonomiczną kraju i odsetek uprawnionych, nie jest możliwe do rozwiązania natychmiast. Możliwe jest natomiast stworzenie właściwych w arunków do indywidualnych działań tej części społeczeństwa, mających na celu poprawę jej bytu. Leży to wyłącznie w sferze regulacji prawnych. Nie jest więc żadnym dobrodziejstwem państwa, lecz przywróceniem normalności w jego stosunkach ze społeczeństwem.
Ta normalność w regulacjach prawnych to przywrócenie zasady nienaruszalności praw nabytych. Emerytura, bo o nią tutaj chodzi, nie jest nadanym przywilejem, jest prawem nabytym, które po spełnieniu kryteriów określonych umową obywatela z państwem nie może mieć żadnego charakteru warunkowego. Obie strony bowiem potwierdziły swoją wolę zapisaną w ustawie. Zarówno obywatele, jak i powołane przez nich do ochrony ich interesów państwo, wolę tę oświadczyli poprzez swoich przedstawicieli -- właściwe organy ich reprezentujące.
Czy umowa ta -- pakiet ustaw i rozporządzeń dotyczących zabezpieczenia emerytalnego -- przyznaje równe prawa obu podmiotom tego prawa? Jednoznacznie nie, bowiem chociaż obywatel wypełnił swoje określone umową zobowiązania -- osiągnął odpowiedni wiek oraz przepracował i udokumentował wyznaczony prawem, podlegający ubezpieczeniu okres, państwo zachowało sobie nienależne prawo do pozbawienia tego obywatela praw przez niego nabytych.
Parafrazując wypowiedzi polityków broniących praw emerytalnych pewnej grupy społecznej, można by zapytać: Czy obywatel, przystępując do ww. umowy, został poinformowany, że jego prawa są warunkowe, że musi jeszcze być pokorny wobec państwa, by te prawa utrzymać? Śmiem twierdzić, że nie. Dlaczego więc, i w imię jakich interesów państwa, wprowadzono regulacje tak szczególne i w moim przekonaniu łamiące podstawowe zasady pewności i równości prawa?
Powtarzano argument, iż służy to ograniczeniu bezrobocia. Czy tak jest w istocie? Kto ikiedy przeprowadził badania, które potwierdzałyby prawdziwość tezy, iż obowiązujące restrykcje mają wpływ na krańcową skłonność pracodawców -- preferencje zatrudniania bezrobotnych zamiast emerytów/ rencistów?
Czy istnieją wyniki badań dokumentujące efektywność funkcjonującego w tym zakresie prawa? Mogę tylko domniemywać, że nie, bowiem już pobieżna analiza ekonomiczna wpływu ograniczenia wynagrodzeń w zatrudnieniu emerytów/ rencistów wskazuje na jej odwrotne od zamierzonych skutki. Przemawia za tym chociażby spodziewany negatywny efekt wprowadzenia na rynek tej grupy społecznej jako nowej, konkurencyjnej dla bezrobotnych, taniej, a jednocześnie spolegliwej siły roboczej.
Taniej i spolegliwej, bowiem -- wobec z góry określonych granic wynagrodzeń -- nie podlegającej prawom podaży i popytu na rynku pracy. Pracodawcy otrzymali więc od ustawodawcy swoisty prezent. Mogąc swobodnie wybierać między bezrobotnym a emerytem/ rencistą, zdecydują się wybrać tych drugich. Przyczyną tego zapewne będzie nie tylko ich doświadczenie zawodowe, ale przede wszystkim pewność pracodawcy, iż obawiając się utraty skromnej emerytury/ renty, ludzie ci nie będą stawiać żądań płacowych.
Czy zatem ograniczenie wynagrodzeń emerytów i rencistów jest instrumentem zmniejszającym bezrobocie? W moim przekonaniu nie. Odwrotnie, w wielu obszarach może być działaniem mającym istotny wpływ na powiększenie skali tego zjawiska. Wobec tego, może ustawodawca wprowadzając tę regulację spodziewał się znaczących oszczędności budżetowych z tytułu zaboru emerytur i rent "niepokornym", którzy przekroczą określone poziomy wynagrodzeń w zatrudnieniu? Również i w tym wypadku muszę odpowiedzieć -- nie sądzę. Już uproszczony rachunek ekonomiczny wskazuje, iż -- wobec obowiązku naliczania i odprowadzania składek na ubezpieczenia społeczne również od wynagrodzeń emerytów i rencistów -- każdy z nich, podejmując zatrudnienie, de facto w znacznej części refinansuje swoją emeryturę czy rentę. I tak -- korzystając z przykładu przytoczonego na początku oraz stosując rachunek uproszczony -- zrefinansowanie w całości emerytury pani pracującej w barku kawowym nastąpiłoby, gdyby mogła zarabiać około 1670 zł. Przy jej zarobkach wynoszących około 830 zł składka z tytułu ubezpieczeń przyniosłaby wpływy dla ZUS równe połowie jej emerytury. Wynagrodzenie ograniczone tak, by nie nastąpiła utrata części emerytury -- przynosi ZUS równowartość ok. 35 proc. tej emerytury.
Czy zatem ograniczenie wynagrodzeń w zatrudnieniu emerytów i rencistów przynosi państwu jako organizacji gospodarczej korzyści czy straty? Odpowiedź na to pytanie wydaje się być nad wyraz oczywista. Tezę tę potwierdzi zapewne symulacyjny rachunek strat budżetu państwa wobec nie uzyskanych dochodów z tytułu podatków dochodowych od osób fizycznych, liczonych od nadwyżek wynagrodzeń, które możliwe byłyby do uzyskania przez emerytów i rencistów, gdyby nie ustalone ustawowo limity. Istotnym elementem obu traconych obecnie dochodów ZUS i budżetu państwa byłyby dochody od podstawy wynagrodzeń, które na skutek obowiązującego prawa, przeszły do tzw. szarej strefy -- chodzi o wynagrodzenia nie ewidencjonowane za obopólną zgodą.
Wmoim przekonaniu działania ustawodawcy w zakresie limitowania wynagrodzeń oraz niezauważalne przełożenie płaconych od tych wynagrodzeń składek ZUS na wzrost emerytur nie pozostają bez wpływu na patologię życia gospodarczego.
Odrębną pozycją kosztów, tym razem rzeczywistych, jest działalność pracowników merytorycznych ZUS, zaangażowanych w monitoring wynagrodzeń z zatrudnienia, i w określonych wypadkach stosowanie restrykcji wobec omawianej grupy.
Przedstawione racje ekonomiczne nadal nie w pełni uzupełniają aspekt prawny omawianego problemu. Zarówno prawa nabyte -- emerytura, jak i rezygnacja z odpoczynku na rzecz podjęcia pracy, a także skłonność do sprzedaży swoich umiejętności -- wszystko to jest elementem towaru, który tak jak każdy inny ma swoją cenę wobrocie gospodarczym. Na krańcową skłonność do rezygnacji z prawa do odpoczynku na rzecz kontynuacji pracy ma w warunkach polskich wpływ zwykle jedna przyczyna -- brak wystarczających środków do życia. Żadna instytucja poza rynkiem pracy, ani państwo ani jego organy, nie powinna mieć prawa, aby decydować o cenie, jaką chce uzyskać emeryt wzamian za gotowość świadczenia pracy. Emeryt bowiem spełnił postawione mu wymagania -- osiągnął określony wiek i przepracował określony przepisami okres, nabył nienaruszalne prawo do emerytury i jak każdy inny obywatel ma prawo decydować o swoim statusie materialnym.
Rencista zaś uzyskał swój status, nie dzięki wspaniałomyślności państwa, lecz wskutek utraty zdrowia. Sytuacja taka również była przewidziana w umowie obywatela z państwem. On spełnił określone ustawą warunki, bowiem jego pracodawca wpłacał do wyznaczonej przez państwo instytucji ustalone kwoty ubezpieczenia. Los chciał, iż wystąpiły okoliczności, w których oznaczone prawem instytucje, oceniając stopień utraty zdrowia, zdecydowały o prawie do renty. Spełnione więc zostały i potwierdzone ekspertyzami lekarskimi oraz decyzją wyznaczonych przez państwo urzędników określone ustawowo warunki nabycia przez rencistę jego nienaruszalnych praw.
Każdy emeryt i rencista, mający wyżej określone uprawnienia, powinien więc mieć prawo podjąć decyzję o dodatkowej pracy za możliwe do uzyskania na rynku wynagrodzenie.
Także ani podjęcie pracy przez rencistę, ani wysokość wynagrodzenia nie może w żadnej mierze być przyczyną utraty nabytych praw. Decyzja o podjęciu pracy mimo inwalidztwa jest bowiem niepodważalnym prawem do stanowienia o poziomie swego bytu. Oznacza to, że każda decyzja administracyjna ograniczająca prawo do pracy za możliwe do uzyskania na rynku wynagrodzenie jest łamaniem podstawowych zasad obowiązujących w państwie demokratycznym. Jedynym dopuszczalnymi kryterium ograniczającym prawa rencisty może być kryterium poprawy stanu zdrowia. Rodzaje pracy i stanowiska mogące mieć taki wpływ powinny być jednoznacznie określone w dokumentacji potwierdzającej status rencisty.
Z wielką nadzieją odnotowałem, że rząd podjął prace zmierzające do uregulowania systemu ubezpieczeń społecznych i zabezpieczenia emerytalnego. Liczę na to, że te działania uwzględnią konieczność wyłączenia ze sfery stosunków między państwem a obywatelem instrumentów pozwalających manipulować prawem.
Nie chciałbym bowiem osiągnąć wieku emerytalnego ze świadomością, że urzędnik w państwie demokratycznym, jakim jest Polska, stojąc przed koniecznością pokrycia deficytu budżetowego, będzie miał prawo dowolnie szafować moim nienaruszalnym prawem do zasłużonego, spokojnego odpoczynku w godnych warunkach, w ostatnich latach mojego życia.
Autor jest doradcą podatkowym.